8 października 2016 r.
Biedrusko(koło Poznania)
godz. 20:57.
*
*
Pobudka była o godzinie 07:00. 3 minuty na ogarnięcie się, a potem rozgrzewka. Wyruszyliśmy w dłuugą wędrówkę.


Poprawka: ktoś poszedł spać (ja).
Zawołali nas w nocy na szkolenie kulinarne. Miałam nadzieję, że będzie to coś w rodzaju MasterChefa, a nie Hell's Kitchen. Dali nam... Kazali nam coś ugotować z mięsa. Do wykorzystania mieliśmy również pietruszkę i oczywiście własną wiedzę o zielarstwie. Koło nas rósł duży las. Z pewnością można było znaleźć tam jakieś zioła. My jednak mieliśmy już swój pomysł na to co zrobimy.
Później trafiliśmy na tor walki. Można było poczuć się jak bohater "Igrzysk Śmierci". Na środku mieliśmy łuki i strzały (jak Róg Obfitości). Musieliśmy po nie podbiec i wrócić na swoją strefę. Kryliśmy się za przeszkodami. Mogliśmy strzelać do przeciwników, lub do ich tarczy, która stała na środku. Pięć celnych strzałów w tarczę=wygrana. Mieliśmy opracowaną naprawdę dobrą taktykę i pewnie dlatego doszliśmy do półfinału. Połowę "Igrzysk śmierci" byśmy przeżyli, a resztę...
No dobra trzeba iść spać, bo jutro trzeba wcześnie rano wstać...
Dobranoc!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz